- Sam narysowałeś ilustrację na okładkę waszej nowej płyty, Źyj, gnij i milcz. Widać na niej stopy poprzybijane gwoździami do podłoża. Wolę to niż projekt waszej poprzedniej okładki, gdzie wykorzystana została fotografia ludzkich zwłok. Ale... ROBERT STANKIEWICZ: To fest tak. Płyta jest dosyć brutalna i chciałem zrobić mocną, prostą okładkę, która od razu działa. Wali w łeb. Ma podkręcać to, co jest na krążku.
- Że "nie podskoczysz"?
- Dokładnie. Nie wyjdziesz poza pewien kanon. Jesteś przykuty do gleby...
- Nadal sam sobie piszesz teksty. Przy okazji albumu Zło zajmowałeś się takimi ponurymi sprawami jak kazirodcze stosunki czy rasizm, Odgryzałeś się zwykłym chuliganom, nie podobała ci się rosnąca rola kleru w naszym kraju. Żyj, gnij, milcz to też dawka twoich niewesołych tekstów, ale chyba zależało Ci na czymś trochę bardziej ogólnym, słabiej kojarzącym się z bieżącą publicystyką estradową...
- Tak, nie ma tych "zawężeń" problemów, Jednak mała to być kontynuacja "Zła". Dalej obserwuję sobie to, co się dokoła dzieje, i komentuję. Tych moich tekstów było tym razem mnóstwo, bo zrobiliśmy dwa razy więcej materiału, niż weszło na płytę. Naprawdę miałem dylemat, co zostawić, a co - odpuścić sobie...
- Nie mam do ciebie pretensji o mocne słowa, przyjmuję, że to już taka konwencja. Ale w Wolnym niektóre linijki pisane są jakimś żargonem. - "Daje ciała", "jego wist"?
- To są slangowe wyrażenia z miasta, w którym mieszkam i dlatego tak piszę. "Daje ciała" - sprzedaje się. "Jego wist" -jego sprawa...
- Na ile twoje teksty są o tobie samym? Czy rzeczywiście już tak nie ufasz ludziom, że chciałbyś mieć dodatkowe oko z tyłu głowy?
- Jestem kimś, kto wierzy ludziom. I wiele razy dostałem po dupie bo sądziłem, że koleś, z którym rozmawiałem, rzeczywiście chciał zrobić dla mnie, dla zespołu coś dobrego. A okazywało się, że wcale nie. Byłem tylko narzędziem, które miało czemuś posłużyć. Tego też dotyczy "Wołny", który - dokładnie biorąc -jest o showbusinesie, "Rżnę się sam" - to do faceta z pewnej firmy... Muszę opowiedzieć, że tych kilka lat w muzycznym biznesie dało mi do myślenia.
- Zgódźmy się, że nie tylko w tym biznesie tak bywa. W szkole nauczyli mnie, iż już starożytni zauważyli, że homo hommi lupus est A tak przy okazji: w jakiej szkole uczysz plastyki?
- To jest szkoła podstawowa. Ale zanim zacząłem uczyć - przebywałem w różnych środowiskach. W różnych miejscach się edukowałem. I te środowiska, z którymi się spotykałem, były dla mnie takimi kopalniami pomysłów na teksty.
NA WYMIOTY
- Czy rzeczywiście nie zawsze byłeś sobą? I od nowa żyjesz, od nowa patrzysz, od nowa słyszysz? Tak wynika z Za słaby by wierzyć.
- To rzeczywiście taki bardzo mój tekst. Nie będę się tutaj rozwodził. Powiem tylko, że przez ostatnie trzy lata nie spotykały mnie same słodkości. I cieszę się z tego, że udało mi się jakoś podnieść...
- Jednak tytułowy utwór nowej płyty jest gorzki, pesymistyczny.
- To jest stary tekst, napisany zaraz po "Źle". Tu pojawia się społeczeństwo jako całość.
- By mieć pełną gębę, wyrwą twoje serce. Czyli trudno być człowiekiem wśród takich ludzi...
- Dokładnie.
- Czy nadal uważasz, że jest tak okropnie?
- Nie wiem... Cały czas piszę nowe rzeczy. Przekonamy się, gdy wyjdzie następna płyta (śmiech).
- Miasto Q z twojego tekstu o tym właśnie tytule, miasto brudu, jadu, zbytku, buntu to Kutno?
-Tak. Żyję w tym mieście dwadzieścia dziewięć lat.. Ale w tym tekście Kutno jest tylko punktem wyjścia, pretekstem do zasygnalizowania szerszego problemu. U nas są różne małe miasta. Są takie, gdzie widać dbałość o miejsce, w którym się mieszka. A Kutno mogłoby zaistnieć różnych płaszczyznach, nie tylko na płaszczyźnie muzycznej. Ale... Gdy obserwuję ludzi, którzy zawiadują tym miastem, to mi się zbiera na wymioty. Czy przyszli tytko po to, żeby usiąść na stołku i brać kasę? W dodatku zauważam, że wieki młodych łudzi, którzy już coś tam osiągnęli, wieje z Kutna. Uznałem, że najwyższy czas, aby coś na ten temat powiedzieć.
- W "Nie mów mi" można trafić inny, mało optymistyczny obrazek z naszego życia: zamieniony w kukłę byt, rozum śpi.
-To jest o mediach, jak media urabiają naszą głowę.
PRAWIE UMARŁEM
- Gdy trzy lata temu rozmawiałem z waszym perkusistą, powiedział w imieniu całego Ałastora: Przede wszystkim gramy dla siebie. A jak jest teraz?
- Dla nas to całe muzykowanie jest nadal wielką frajdą. Że możemy przyjść na próbę, zagrać, a później to nagrać.
- Łatwo wam było znaleźć wydawcę nowego materiału?
- Firmy jakoś nie kwapiły się, żeby w to wejść. Norbid Noise, który w końcu to wziął utworzył specjalną działkę dla takich ciężkich jazd jak nasza - Sound Factory Records.
-Muzykę firmuje cały zespół. A jak to wygląda z bliska?
- Pomysły głównie przynosi Mariusz (Matuszewski, gitara - przyp. wk). To jest zwykle taki kręgosłup kawałka, jakieś riffy. Później sobie trochę jamujemy i jeśli przynajmniej dwóch ludzi z zespołu przejdą ciarki w czasie tego grania, to jest dobrze (śmiech). Taka muzyka wtedy zostaje.
- Kiedyś zadowalał was thrash. Teraz proponujecie coś bardzo na czasie: swego rodzaju połączenie thrashu z hardcore'em. Idzie wam to biegle, z nerwem i całkiem naturalnie. Ale ktoś może zarzucić, że ulegliście pewnej muzycznej modzie. Co na to odpowiesz ?
- Lubimy hardcore. Ogólnie lubimy muzykę, która ma jakąś siłę, nie jest takim powolnym pieprzeniem się... My po prostu jedziemy swoim kursem.
-Chyba jednak od czasu do czasu coś tam sobie ustalacie, jeśli o kierunek chodzi.
- Tym razem było jedno założenie: nagrać mocniejszą, cięższą płytę niż poprzednia.
- Czy dużo pracujesz nad swoimi partiami? Bo nagrania z Żyj, gnij i milcz są niezłym przekrojem twoich możliwości wokalnych. To śpiewasz z hardcore'ową ekspresją (jak w Wiem), to wydobywasz z siebie "straszny" głos, by w pewnym momencie zaśpiewać bardziej normalnie (jak w tytułowym numerze albumu)...
- Mam takie założenie, że to musi być śpiewane. To może być śpiewanie-charczenie, ale jednak śpiewanie... Oczywiście trzeba było nad tym trochę popracować.
- Twoi ulubieni wokaliści to...
- Ja po prostu lubię ludzi, którzy dobrze śpiewają. Lubię Bruce'a Dickinsona, Roba Halforda, Davida Coverdale'a, lana Gillana...
- Raczej nie sposób się tego domyślić słuchając waszej trzeciej płyty.
-Jeśli kogoś lubię, to nie znaczy, że mam tak samo śpiewać (śmiech).
- Skąd wziął się pomysł, aby rozpocząć Szukał i znalazł tą dziwną recytacją? Czyj to głos?
- To człowiek niepełnosprawny, który ma ksywę Wragula i pisze wiersze. Kiedyś napisał do nas list, a do listu dołączył swój tomik. Tak czarnych wierszy wcześniej nie czytałem -prawie umarłem... Poprosił, żeby mu pomóc jakoś zaistnieć. Jedynym sposobem było zrobienie o nim kawałka... To wrażliwy człowiek udupiony przez życie i przez ludzi Spotkałem się z nim, nagrałem go - to był najbardziej optymistyczny tekst, jaki miał w tym tomiku... Przy okazji straszne sprawy zaczął mi opowiadać. Jak reagują ci, którzy widzą go, gdy się porusza...
POURYWAŁO
- Do swoich utworów dorzuciliście tym razem dwie własne wersje cudzych numerów. I Falę Siekiery, i Bez podtekstów TSA potraktowaliście z wyraźnym respektem. W obu jest całkiem sporo z pierwotnego brzmienia. Wiadomo, że oba te utwory już należą do naszej rockowej klasyki, ale to przecież wszystkiego nie tłumaczy.
-Jarociny 84, 85 to były nasze pierwsze Jarociny. Jak usłyszeliśmy, co grały wtedy Siekiera, Moskwa, Abaddon... to nam dupy pourywało. I do dziś jest niesamowita muzyka. Pomyśleliśmy sobie-trzeba coś z tego zagrać. Tym bardziej, że to koresponduje z tym, co robimy. A jeśli chodzi o numer TSA: dla mnie to ich najlepszy tekst. Rzeczywiście, nie staraliśmy się "łamać" tych numerów, chcieliśmy zachować pewne charakterystyczne cechy.
-Nową płytę nagraliście już w tylko czteroosobowym składzie. Jak do tego doszło?
- Pożegnaliśmy się z naszym drugim gkarzystą (Wakiemar Osieckim -przp. wk) i to chyba ku obopólnemu zadowoleniu. Jemu wyszło na zdrowie, nie musi się już z nami męczyć. Byty pewne różnice zdań, on być może chciał tylko z nami jeździć na koncerty, dobrze się pobawić... Ale dalej spotykamy się, rozmawiamy, jest naszym kolesiem.
- Wasz poprzedni album, Zło, właściwie przeszedł niezauważony. Czego się tym razem spodziewasz?
- Szczerze mówiąc nie spodziewam się jakiegoś cudu. Chciałbym tylko, żeby ta płyta dotarła do łudzi, a my postaramy się grać ten materiał, gdzie tylko się da. I jeśli się uda zagrać chociaż parę fajnych koncertów, to będzie okay.